czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział I

Rozdział I - "Powrót do przeszłości: Spotkanie"

  Szłam zaciemnionym korytarzem, pokrytym warstwą grubego kurzu. Powoli zbliżałam się do celu. Jeszcze tylko kawałek, jeden, malutki kroczek i wspomnienia staną się żywe...
  Sala Wspomnień jak zwykle tonęła w odcieniach czerni, bieli i czerwieni. Pomimo upływu tylu lat, meble nie wyglądały na nadgryzione zębem czasu. Wszędzie, nawet na ścianach, podłodze i suficie, widać było sterylną czystość. Zero kurzu. Zero brudu. I przede wszystkim - żadnych świadków. Mogłam w spokoju obejrzeć mój film tworzony przez tyle lat z setek, a może nawet tysięcy wspomnień. Moich własnych wspomnień, nienaruszonych i odległych. Tak, to były dobre czasy...

~~~

2 luty 1999 r., Dom Dziecka im. Marry Collins w hrabstwie Oxfordshire 

  Gdy usłyszałam trzask zamykanych drzwi, szybko zerwałam się z łóżka, założyłam kurtkę oraz buty i wyszłam z pokoju, zamykając drzwi na mały, lekko zardzewiały klucz. Szybko przemierzałam korytarze, a gdy dotarłam do celu i wahałam się przez chwilę, w głowie zaświtała mi myśl "Nikt nie będzie za Tobą tęsknił, Gill. Jesteś dla nich tylko zbędnym opiekunem...".
  Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Noc była ciepła, jak na luty. Na niebie widniało tysiące lśniących, małych gwiazd. Wodziłam po nich wzrokiem, aż w końcu zawiesiłam wzrok na największej.
  Kiedyś, ktoś bardzo mądry i bliski memu sercu, powiedział mi, że w każdy człowiek, każda istota, nawet najdrobniejsza roślinka, ma swoją własną Gwiazdę. Gdy ten ktoś, lub to coś, umrze, Gwiazda świeci coraz mocniej, aż w końcu oślepia nas i pokazuje nam to, czego dusza nie pokazała, gdy żyła na Ziemi. Tam, zapisane są nasze uczucia, myśli i dobre rady dla wędrowców i włóczęgów.
  Tak mi mówiono, gdy byłam mała... A teraz? Teraz nie mam po co żyć. Jedyne, co trzyma mnie na Ziemi, na jakże plugawej planecie dla Władców, Łowców, Armii Żołnierskich... Ale musiałam wrócić do tych ludzi. No, może nie musiałam, ale miałam mały wybór. Mogłam zostać tutaj, na Ziemi, i się zestarzeć, a później umrzeć, prawdopodobnie samotnie. Albo po prostu wysłać wiadomość o tym, że chcę wrócić i znów poczuć dobry, słodki smak malinowej herbaty cioci Helen, patrzeć na stare, przetarte i podarte zdjęcia mojej rodziny... Ale nie mogłam. Musiałam stawić temu wszystkiemu czoła. I odnaleźć JĄ. Tak, moja kuzynka na pewno mi pomoże...

~~~

13 luty 1999 r., Szkocja, Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart im. Albusa Dumbledora

  Moja psychika była dzisiaj wyjątkowo nadwyrężona, a samopoczucie nie pomagało. Szłam właśnie korytarzem, z kufrem w lewej i dużą klatką w prawej ręce. Próbowałam dostać się jak najszybciej do wieży Gryffindoru, gdyż byłam pewna, że trafię właśnie tam. Moja kuzynka była w tym domu i właśnie powtarzała siódmy rok. Tak, moją kuzynką była, jest i będzie Hermiona Granger. Może jej nie znałam, ale czułam, że przeżyłyśmy już tyle samo i wiedziałam, że się zrozumiemy. Podałam hasło, którego dowiedziałam się od jakiegoś pierwszoroczniaka, Grubej Damie i weszłam do Pokoju Wspólnego. Wszystkie pary oczu momentalnie zwróciły się ku mnie. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi i trochę mnie to speszyło, ale po chwili zapytałam pewnie:
- Czy jest tutaj Hermiona Granger?
  Z jednego z foteli wstała orzechowooka szatynka i odezwała się:
- To ja. Czy coś się stało?
- Możemy porozmawiać na osobności? - zapytałam od razu, odłożyłam rzeczy i wyciągnęłam różdżkę z kieszeni skórzanych spodni. Po chwili rzeczy zniknęły, a ja wiedziałam, że same odnajdą drogę do mojego Dormitorium.
_________________________________________________________________________________

Wiem, że trochę krótko, ale ostatnio mam tyle pomysłów na ciąg dalszy tej historii, że zaraz mój mózg eksploduje... Ale wracając. Ten rozdział chciałabym dedykować Lili Blue - świetnej autorce bloga <klik>, którego jestem betą.

Dziękuję Ci, kochana, za rozmowy na GG, za propozycję współpracy i za wsparcie duchowe xD. Jak tam Twoje stado rozszalałych orangutanów? Ja wczoraj wyjechałam i siedziałam z siostrą do czwartej, a w piątek, tak jak Ci mówiłam - idę do Cool'a :D Mój brat się na mnie fochnął, że mu nie kupiłam tego co ostatnio, heh. Tylko u nas, w Katowicach, takie dobre trunki :p

Wszystkiego naj-naj, Kochani!

Wasza,
Pauli Gron :D