niedziela, 6 lipca 2014

Miniaturka I cz. II - "Wciąż ją kocham..."

Witajcie! Jako, że Wena naszła mnie przy obiedzie, piszę drugą część pierwszej miniaturki. Mam wielką nadzieję, że Wam się spodoba! Miłego czytania i proszę o komentarze!

Z góry dziękuję,
Paula :D


________________________________________________________________________________________


3 lata później - rok 2010


- Hermiono, spóźnimy się! Gdzie są klucze? - z Zabini Manor dało się słyszeć przekrzykiwania i ogólny gwar, chociaż w budynku znajdowało się tylko 11 osób. Blaise szukał wszystkich najpotrzebniejszych rzeczy, Hermiona i Astoria pakowały kanapki, Luna, Lavender, Harry, Ron, Daphne, Theodor i Pansy ćwiczyli układ na dzisiejsze zajęcia, a Draco... siedział samotnie i przyglądał się temu wszystkiemu z lekkim uśmiechem. Nie było go tu zaledwie pół roku, a tak wiele się zmieniło. Lav i Harry się zeszli, Diabeł ożenił się z Hermą, Ron zaręczył się z Luną, a Astoria była w 3 miesiącu ciąży z Teo. Wszyscy byli inni, doroślejsi, a dzisiejszy dzień był naprawdę ważny. Od czasu ich występu 3 lata temu, porozmawiał naprawdę szczerze z Gill. Minęło trochę czasu, zaproponował jej małżeństwo, ona się zgodziła. Oficjalne ogłoszenie zaręczyn odbyło się tydzień później, 29 czerwca 2008 roku. Data ślubu była wyznaczona na 15 września 2009. Julie naprawdę się spieszyła, w końcu miała problemy z sercem i w każdej chwili mogła umrzeć. Jednak w lipcu 2008 przyszedł do niej list z Kanady, od samego Ministra Zdrowia. Napisał, że jeśli się zgodzi, będzie miała operację serca, jednak dopiero za pół roku. Niestety, musiałaby również opuścić kraj i zdobyć Kanadyjskie obywatelstwo. Początkowo nie chciała się zgodzić, jednak zdrowie dawało jej się we znaki i była zmuszona to zrobić. Wyjechała w listopadzie (2008 r.), miała wrócić siedem miesięcy później, żeby ślub mógł odbyć się w zaplanowanym dniu. Jednak, Kanadyjczyk którego poślubiła, John, był chory, miał raka płuc, a ona nie miałaby sumienia, gdyby go opuściła. Umarł w październiku 2009. Została tam, godnie go pochowała i wyjechała z powrotem, do Anglii. Tam czekał na nią przykry zawód - mimo operacji, musiała brać leki, które powodowały u niej silne osłabienie organizmu. Podczas jednego z zasłabnięć, kiedy Draco nie było w domu, uderzyła głową w szklany stolik. Jego odłamki wbiły się bardzo głęboko w jej skórę głowy. Jeden z nich prawie dotarł do mózgu. Pół godziny później na miejscu była policja, pogotowie i wszystkie bliskie jej osoby, w tym Draco. W szpitalu lekarz postawił błędną diagnozę - powiedział, że z Julie wszystko w porządku. Tak naprawdę straciła pamięć, czego jej przyjaciele doświadczyli już na pierwszej wizycie. Zachowywała się zupełnie jak nie ona. Nic nie pamiętała. Nie wiedziała nawet, że jest czarownicą. Gdy zobaczyła różdżkę w rękach magomedyka, zaśmiała się histerycznie i połamała patyk na pół. Szpital postanowił leczyć ją w dalszy sposób, jednak w ukryciu, żeby nie doświadczała tylu nowych sytuacji. Gdy wypuszczono ją ze szpitala, postanowiła zamieszkać w domu swoich rodziców. Było to dokładnie pół roku temu. Wtedy Draco wyjechał do Norwegi, aby wszystko sobie przemyśleć. Dwa dni temu wrócił i miał zamiar uczestniczyć w zajęciach, które poprowadzą jego przyjaciele. Chciał zobaczyć jak im to wychodzi. Blaise powiedział mu również, że od jakiegoś czasu na ich wykłady przychodzi Gill. Miał nadzieję, że ją zobaczy.

- Smoku, nie myśl tyle, bo ci żyłka pęknie! - zaśmiał się Harry.

- Uważaj, żeby tobie coś nie pękło... - odpowiedział mu również ze śmiechem Dracze.

- No to co, idziemy? - zapytała Astoria.

- Pewnie! - wykrzyknęli pozostali chórem.


_____________________________________________________________________________________

- To ona! Draco, to ona! - szeptał zapalczywie Blaise, przyglądając się pięknej, czarnowłosej dziewczynie. Była naprawdę podobna do Gill. Była jej sobowtórem. Ale miała inne oczy. Zniknął z nich ten tajemniczy blask. Miała inne usta - używała bezbarwnego błyszczyka, a nie tak jak kiedyś muślinowej czerwieni. Włosy miała inaczej spięte - w koka, z którego wystawały pojedyncze pasma. Wcześniej związywała je jedynie w kucyk. Była taka sama, ale jednocześnie taka inna...

- Idź do niej! - gorączkował się Ron.

- Dobrze, już idę! - mówiąc to, Smok udał się w stronę rzędu, w którym siedziała Julie.

- Wolne? - zapytał się jej, pokazując na miejsce obok.

- Tak, usiądź, jeśli chcesz - jej głos był dla niego jak narkotyk. Pragnął go słyszeć już do końca życia. Ale czy jest mu to pisane?

- Chyba cię skądś kojarzę... - zaczęła i uważnie mu się przyjrzała. - To ty... - szepnęła nie dowierzając - Draco?

- To ja, Gill - uśmiechnął się do niej, a ona przytuliła go najmocniej jak potrafiła. - Tęskniłem za tobą.

- Ja za tobą też - wyznała z uśmiechem.

- Jak odzyskałaś pamięć?

- Oglądałam zdjęcia w albumach, gazetach, czytałam listy i nagle zdałam sobie sprawę, że ja was wszystkich znam. I po prostu zaczęłam tu przychodzić. I wiem, że kiedyś się kochaliśmy, ale teraz... - urwała i spojrzała na niego z błyskiem niepewności.

- Ale teraz? - zaniepokoił się.

- Znowu wyszłam za mąż - to zdanie było dla niego jak nóż wbity prosto w serce. Przekręcający się powoli, chcący zadać jak najwięcej bólu.

- Za kogo?

- Za...

______________________________________________________________________________________________
















































































































































- Za... Freda Weasley...

- Za tego Freda Wesley?

- Tak. I ja... jestem z nim w ciąży - kolejny nóż. Czuł się jak na jakiejś karuzeli - wszystko się kręciło i nie czuł gruntu pod nogami. Czemu wszystko musiało się tak pochrzanić?!

- Ja... gratuluję - starał się być miły i udawało mu się. Teraz tylko wystarczyło przetrwać dwugodzinne zajęcia i opera mydlana z nim w roli głównej się skończy...


__________________________________________________________________________________________


Po wykładzie dołączył do swoich przyjaciół z nieciekawą miną. Był naprawdę wkurzony.

- I po co wy mnie do niej przysyłaliście? - zapytał, waląc pięścią w ścianę.

- Nie odzyskała pamięci? - zapytała Luna z niepokojem.

- Odzyskała, pamięta wszystko świetnie. Tylko znalazła sobie innego! - wrzasnął. Uderzał w ścianę raz po raz, jakby była workiem treningowym. Wszyscy byli zaskoczeni. Nie sądzili, że sprawa może przybrać taki obrót.

- Powiedziała ci, kto to? - zainteresowała się Hermiona.

- Fred Weasley - wysyczał.

- Mój starszy brat... - nie dowierzał Ron.

- Tak. Jest z nim w ciąży.

- A już myślałem, że da się coś ratować - westchnął przygnębiony Blaise.

- I tak nie moglibyśmy nic zrobić.

- Jak to?

- Tak to, że są po ślubie.

- A ma obrączkę?

- Jak myślisz, która dziewczyna nie pokazuje jakiemukolwiek znajomemu takiej błyskotki? - Harry spojrzał z powątpiewaniem na Rona.

- Twoja była jest moją bratową, a ja nawet o tym nie wiedziałem!

- Trudno. Jak na razie chodźmy do domu, przemyślimy wszystko na spokojnie - zarządziła Granger i wszyscy poszli w stronę wyjścia.


_______________________________________________________________________________________


2 lata później - 2012 rok

Juliette siedzi w kawiarni i czyta książkę. Rok temu rozwiodła się z Fredem. Postanowili, że to on będzie wychowywał Alana, a ona będzie go odwiedzać. Dopija kawę, powoli zbiera swoje rzeczy. Nie ma sensu dłużej tu przebywać. Przecież na nikogo nie czeka. Chciała zaczekać na miłość, na Draco. Ale jej nadzieja zgasła, kiedy okazało się, że wyjechał z kraju. Po raz kolejny. Nie ma pojęcia, czy jeszcze go kiedyś spotka. Jej przyszłość odznacza się jedną wielką niewiadomą. Zdecydowała, że sprzeda swój dom. Chce zamieszkać w małym, przytulnym budynku. Najlepiej nie kojarzącym się z przeszłością. Jak na razie wystarczy jej wrażeń. Spogląda przez szybę. Tysiące ludzi, spieszących do pracy, domu, rodziny. Ona już takiego czegoś nie posiada. Nie ma ochoty na nic, więc po prostu wzięła miesięczny urlop. Nagle jej uwagę przyciąga jakiś mężczyzna. Jedzie na motorze. Zatrzymuje się na parkingu, tuż obok niej. Patrzą sobie w oczy. Szaro-niebieskie. Takie, jak u Draco. Platynowe włosy. Biała koszula, granatowa marynarka, jeansy. Wychodzi głównym wejściem i jeszcze raz mu się przygląda. Zbliżają się do siebie.

- Draco...

- Jullie...

Przytulają się. Nie muszą nic mówić. Są tylko oni.

- Długo się nie widzieliśmy - uśmiecha się do niego.

- Chyba przyszedł czas, aby to nadrobić - odwzajemnia gest.

- Zdecydowanie.

Wchodzą razem do kawiarni. I oboje są świadomi, że wyjdą stamtąd również w swoim towarzystwie.

_______________________________________________________________________________________


37 lat później - 2049 rok

- Scorpius, otwórz drzwi! - zawołała Gill. Pomimo swojego niemałego wieku, czuła się jak nastolatka. To poczucie dawał jej Nash. Po spotkaniu w kawiarni, postanowili z Draco, że zostaną przyjaciółmi. Nie czuła do niego tego samego, co kilkadziesiąt lat temu. Malfoy był bardzo ważną osobą w jej życiu. To dzięki niemu poznała swojego obecnego męża. Mieli zawrzeć kontrakt. Draco prowadził firmę produkującą miotły, Nash był właścicielem dużej kancelarii adwokackiej. Mężczyzna poprosił ją, aby towarzyszyła mu w spotkaniu biznesowym. Zresztą, jak zawsze. Emmbler okazał się przystojnym i szarmanckim sportowcem. Zawodowo grał w Quiditcha. Po jakimś czasie zaczęli się spotykać, aż w końcu zostali parą. Jej znajomi byli zdziwieni, cały czas myśleli, że między nią a blondynem coś będzie. Ich nadzieja wygasła zupełnie, gdy w 2017 wzięli z brunetem ślub. Po ślubie, jak i przed nim, byli dla siebie nawzajem jak przyjaciele. W 2019 zaszła w ciążę. Dziewięć miesięcy później na świat przyszły bliźniaczki - Evanna i Samantha. Trzy lata później urodził się John. Teraz zakładają własne rodziny. Scorpius był synem Evanny i Leo, którzy pobrali się w 2040. Miał 9 lat. Samantha była, choć z początku trudno było się do tego przyzwyczaić, homoseksualistką. Ona i jej dziewczyna, Jade, były swoimi całkowitymi przeciwieństwami. W końcu, przeciwieństwa się przyciągają, prawda? I ostatni, John. Miał żonę, Farrel, i dwuletnią córeczkę, Susan. Gdy Jullie stała tak w kuchni, i przypominała sobie wszystko, do pomieszczenia wszedł jej mąż. Zaraz za nim wpadł Blaise i bez zastanowienia zaczął buszować po lodówce.

- Gdzie macie to dobre ciasto, które ostatnio upiekłaś, J (czyt.: dżej)? - zapytał z miną szczeniaczka. Kiedyś to na nią działało, ale w tym momencie udawała wściekłą.

- Mam ci je podstawić pod nos, żebyś zjadł całe? Twoje niedoczekanie! Ukryłam je tam, gdzie nikt go nie znajdzie - powiedziała z tryumfującą miną, po czym wróciła do krojenia sałatki. Nash objął ją od tyłu i pocałował w odsłonięte ramię. Poczuła na plecach dreszcze. Mimo upływu tylu lat, on nadal tak na nią działał. Czasami miała wrażenie, że zatrzymali się w czasie już wtedy, kiedy pierwszy raz się spotkali. Nie odczuwali prawie w ogóle skutków przemijających sekund, minut, godzin... Jako czarodzieje, starzeli się o wiele wolniej niż mugole.

- Ash, nie teraz, goście już są... - wyszeptała.

- Ale przysięgam, że jak wyjdą, to zedrę z ciebie ubrania - puścił jej oczko, namiętnie pocałował i wyszedł, zostawiając ją samą ze swoimi myślami.

- No, no, no... Widzę, że się rozkręcacie - Diabeł posłał jej rozbawione spojrzenie.

- A żebyś wiedział, że... - nie dokończyła, bo przerwał jej czyjś wręcz maniacki śmiech. Oboje z Blaisem biegli w stronę salonu, gdzie wszyscy byli i patrzyli zszokowani na Hermionę, która trzymała w rękach... ciasto owocowo-bakaliowo-orzechowe.

- Znalazłam! - krzyk radości wypełnił cały dom i po chwili wszyscy rzucili się, żeby zjeść chociaż maleńki kawałek.

- A gdzie było? - zapytała J. z pobłażliwym uśmiechem.

- W komodzie... - Herm spojrzała na nią niepewnie.

- Czyli nie znalazłaś! - klasnęła w ręce jak mała dziewczynka i chciała już iść do kuchni, kiedy zatrzymał ją męski głos.

- Ale ja znalazłem - powiedział Draco i, ku jej zdziwieniu wyjął zza pleców prawdziwy tort. Mówiąc prawdziwy mam na myśli to, że ten, który znalazła Hermiona był wykonany z kolorowego kremu (pewnie i tak go zjedzą, bo smakuje przepysznie).

- Ehh, za dobrze mnie znasz. Ale nie zdradzaj nikomu tej kryjówki - puściła do niego oczko i wróciła do kuchni. Zaczęła kroić marchew, kiedy do kuchni wszedł platynowłosy.

- Skąd wiedziałeś?

- Zawsze chowałaś tam najcenniejsze pamiątki... i czasami też mnie... - zaśmiał się, a ona razem z nim. To prawda, chowała go czasami do szafy. On i Nash z początku się nie lubili, więc spotykała się z Draco po kryjomu. Kilka razy, gdy brunet wracał wcześniej do domu, wpychała tlenionego do garderoby. Pewnego razu zaplątał się w płaszcz i jeszcze chwila, a wpadliby, jak śliwki w kompot. Na szczęście, nikt nie dowiedział się o ich tajniackich rozmowach. Czasami polegały one na głupiej i bezsensownej gadaninie, z kilkoma opakowaniami chusteczek, tak na wszelki wypadek. Ale zdarzały się też takie, podczas których wspominali swoje życie. Momentami, kiedy zapominali się przy winie, Draco i Julie skradali sobie pocałunki. Jednak zawsze po pewnym czasie przychodziło opamiętanie. Nigdy nie zdarzyło im się zajść za daleko, nigdy również nie powracali do poprzednich dialogów, monologów, sytuacji. Po ślubie okoliczności się zmieniły - nie musieli się już kryć, bo Nash przekonał się do wszystkich znajomych J. Teraz, patrząc na to z zupełnie innej perspektywy, przekonywali się, że te chwile, kiedy byli tak blisko siebie, były ich ostatnimi, to w nich zostały zamknięte na zawsze ich uczucia do siebie nawzajem. Nigdy do tego nie wrócili, bo wiedzieli, że nie cofną się do przeszłości. Była ona utkwiona we wspomnieniach, które na zawsze połączyły ich serca. Ale byli świadomi, że życie toczy się dalej, a czas już nigdy nie stanie dla nich w miejscu...

________________________________________________________________________________________________

31 lat później - rok 2080

Młodzieniec przetrawiał przez chwilę opowiedzianą przez mężczyznę historię, po czym, odezwał się cichym i zmęczonym głosem:

- Gdyby nie opowiadał pan tego z takimi szczegółami, nie uwierzyłbym panu, ale... wierzę... - spojrzał na niego błękitnymi oczami, pełnymi łez. - Co później stało się z pana ukochaną?

- Nadal żyje, w tym samym domu, u boku tego samego mężczyzny. Jej dzieci mają już rodziny w komplecie... Ale wiesz, co ci powiem? Mimo upływającego czasu, ja... wciąż ją kocham - powiedział spokojnie, z uśmiechem na ustach. Szatyn spoglądał na niego zdziwiony. - Wiem, że jest to dość dziwne. Lecz nadzieja umiera ostatnia, a miłość była moją jedyną nadzieją. I sądzę, że nigdy nie zgaśnie. A teraz, biegnij do dziewczyny, z którą się pokłóciłeś i błagaj ją o wybaczenie. Nie strać szansy na wspólne życie, tak jak ja to zrobiłem 70 lat temu.

- Dziękuję. Mam nadzieję, że pan kiedyś też odnajdzie szczęście i będzie z ukochaną kobietą. Do widzenia.

- Do widzenia - po słowach Draco, dwudziestolatek zerwał się z miejsca i pobiegł w pogoni za miłością. Potrącał ludzi, nie zważał na samochody i czyhające na jezdni niebezpieczeństwa. Bo wiedział, że musi walczyć o swoje szczęście. Platynowłosy patrzył na to z uśmiechem i lekką nostalgią. Wstał z parkowej ławki i udał się w stronę domu. Tego samego dnia w Proroku Codziennym pojawił się artykuł o nagłej śmierci znanego arystokraty - Dracona Malfoya. Tylko nieliczni wiedzieli, że to był właśnie jego czas, a Merlin zabrał go, gdyż wypełnił swoje zadanie. Nie było ono proste, droga do niego była długa, uzbrojona w wyboje, ale stawką było cudze szczęście. I codziennie, do końca swoich dni, para, którą uratował przed upadkiem, odwiedzała go. Na ozdobnym kamieniu, wyrytych było kilka krótkich, lecz trafiających w samo sendo słów - "Wreszcie znalazł spokój, zmęczony po podróży, jaką było dla niego życie". Pod spodem wygrawerowane zostały dwa zdania, które para zarezerwowała specjalnie dla niego - "W pogoni za własnymi marzeniami, jesteśmy zdolni do wszystkiego. Ale kiedy chodzi o cudze szczęście, wystarczy powiedzieć tylko kilka słów, aby zrozumieć, ze nasza droga się skończyła". Ale najważniejszy był podpis samego umarłego (zawarty również w testamencie) "Mimo upływającego czasu, ja wciąż ją kocham". I tylko najbliżsi, oraz mężczyzna poznany przez niego w parku, wiedzieli o kogo chodzi...

________________________________________________________________________________________________

Teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem z siebie dumna. W końcu udało mi się napisać coś, co moim zdaniem, jest najlepszym dziełem mojego życia. Opinię oczywiście pozostawiam wam, i błagam, napiszcie chociaż jeden komentarz oceniający rozdział, bo mam wrażenie, że go schrzaniłam... Wracając do miniaturki... Pisałam ją trzy godziny, razem z poprawianiem błędów. Wena mnie ostatnio coraz rzadziej odwiedza, dlatego czwarty rozdział ma dopiero kilka linijek. Nie mam siły by pisać. Chciałabym móc przelać stres, frustracje i targające mną emocje na klawiaturę, ale nie dam rady. Cały czas dowiaduje się nowych rzeczy dotyczących mnie i mojego życia. Wiem, że nie chcielibyście usłyszeć tych słów, ale jestem do tego zmuszona:



W NAJBLIŻSZYM CZASIE ZAWIESZĘ BLOGA!


O powodach powiadomię tylko najbliższe mi w blogosferze osoby, więc nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzieć "przepraszam". Jeszcze kiedyś dokończę tą historię, ale wiem, że na razie nie mam siły, czasu, nerwów i Weny. Chyba przestraszyła się mojego stanu i po prostu uciekła. Czy kiedyś wróci - tego nie wiem. Pamiętajcie, że raz na jakiś czas będę odwiedzać bloga. Kiedy się pozbieram i stanę na nogi, na pewno się odezwę. Obiecuję. Na razie mówię do widzenia.

Miniaturka z dedykacją dla Lili Blue - bo przez pewien czas byłaś. I to mi wystarczało. 


Pozdrawiam was gorąco i życzę udanych wakacji,

Paula.


PS.: Wszystkie podpisy, które są na nagrobku Draco wymyślałam sama, więc prosiłabym o nie kopiowanie mojej twórczości.

4 komentarze:

Mrs M. pisze...

Przepiękna miniaturka, kochana. Nie wiedziałam, że masz bloga, aż do tego czasu. Zauważyłam, że zostawiłaś na jakimś blogu komentarz i postanowiłam wpaść. Oczywiście, nie żałuję.
Tytuł od razu skojarzył mi się z książką Sparksa "I wciąż ją kocham". :)
Poza tym, hm, co by tu napisać. Bardzo mi się podobają wszystkie opisy, które dają tekstowi takiego charakteru. Poza tym końcówka baaardzo mi się spodobała. Łezki zakręciły się w moich oczach.
Twojego bloga zapisuję w zakładach, by przeczytać rozdziały w wolnej chwili. :)
Przy okazji, zapraszam na nowego bloga dramione, tym razem piszę o dorosłym życiu bohaterów: niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com/

Pozdrawiam, M.

Unknown pisze...

Cieszę się, że ci się spodobało :D Wpadaj kiedy chcesz, blog jest otwarty na nowych, jak i starych czytelników cały czas. A miniaturka... no, cóż, jest taki film "Wciąż ją kocham" i z tego wzięłam tytuł, a niektóre wydarzenia z "I że cię nie opuszczę..." [oba wspaniałe, jeśli nie widziałaś to koniecznie zobacz! i do tego z Channingiem Tatumem - moim ulubionym aktorem :)]. Miło mi, że zauważyłaś podobieństwo do czegoś innego - książki. W wolnej chwili na pewno zajrzę.

Pozdrawiam,
Paula

Venetiia Noks pisze...

Lubię niekanoniczne miniaturki, ale ta dla mnie była zupełnie oderwana od świata HP. Przeskoki czasowe powalające, a trzymanie się dat bardzo skrupulatne i trochę psuło mi całą zabawę. Jestem przekonana, że to nie jedyne dzieło twojego życia. Podobała mi się postawa Dracona, więc miniaturka ogólnie ok. Jednak była ona dla mnie tylko na przystawkę. Daniem głównym będą rozdziały bloga, które z przyjemnością pochłonę w wolnym czasie :) Pozdrawiam i dziękuje za Zaproszenie!
Venetiia Noks

Unknown pisze...

Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie zauważyłam Twojego komentarza xD Mam nadzieję, że reszta również cię zadowoli, bo właśnie o to mi chodziło :D