poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział IV

Rozdział IV - "Powrót do przeszłości: Rozwiązanie zagadki"

Po przebudzeniu dotarł do mnie czyjś krzyk. Drażnił moje uszy rozsadzając bębenki. Nie wiedziałam ile to trwało, ale było zbyt bolesne by myśleć racjonalnie. Czułam się, jakby ktoś rzucał na mnie naprawdę silnego cruciatusa. I wtedy wspomnienia uderzyły we mnie, a ja powoli traciłam świadomość. Po kilku minutach, które dla mnie były wiecznością, wszystko ustało. Usłyszałam podniesione głosy i zaczęłam zastanawiać się gdzie jestem, jak się tu dostałam i co tutaj robię. Uchyliłam powieki i gwałtownie nimi zamrugałam, gdyż lampa znajdująca się w pomieszczeniu świeciła ostrym blaskiem. Spojrzałam za okno - mogła być może dziewiąta rano, ponieważ słońce dopiero wychylało się zza horyzontu. Nigdy nie byłam w takim stanie. Miałam uczucie nieświadomości. W chwilach moich słabości dopadały mnie moje najgorsze czasy i odczucia - między innymi okres dzieciństwa. W tym momencie właśnie tak było. Oglądałam urywki przeszłości, jednocześnie uczestnicząc i przeżywając je. Zaklęcia, które raniły moje ciało tak dawno, znowu to robiły, za każdym razem mocniej. Ktoś ścisnął mnie za rękę. W moich oczach pojawiły się łzy. Rzucałam się po szpitalnym łóżku - teraz byłam pewna, że jestem w Świętym Mungu. Osobą trzymającą mnie za rękę był Teodor. Po drugiej stronie siedział przygaszony Blaise. Oboje wpatrywali się we mnie ze strachem. Dostrzegałam to, co dla innych było niedostrzegalne - znowu opuszczałam swoje ciało. Już po raz drugi w swoim dziewiętnastoletnim życiu...

~~~ ~~~ ~~~ ~~~ ~~~ ~~~ ~~~ ~~~ ~~~

- Zróbcie coś! Nie widzicie, że ona cierpi?! - darł się wniebogłosy Harry Potter, patrząc na swoją umierającą przyjaciółkę. Hermiona wiła się na łóżku i krzyczała, żeby nieznany im ktoś przestał. Wyglądała okropnie, a dotychczas siedzący na krześle pod ścianą Ron, wybiegł z sali z odruchem wymiotnym. Gdyby były to inne okoliczności, Wybraniec roześmiałby się, że jego przyjaciel jest delikatny jak mała dziewczynka, ale w tej sytuacji rozumiał zachowanie kumpla. Dziewiętnastolatka co jakiś czas wypluwała żółć, bądź krew, a jej ciało robiło się coraz bardziej sine. Uzdrowiciele robili co mogli, gdy w pewnym momencie wszystko ustało. Szatynka uchyliła powieki i zakrztusiła się śliną. Widziała i czuła to samo, co jej kuzynka, Gill. Jej mózg chyba miał zamiar eksplodować, kiedy do sali wpadła roztrzęsiona Juliette. Przypadła do łóżka przyjaciółki, po jej policzkach ciekły łzy, a ona sama przytuliła ją i powiedziała słabym, łamiącym się, ale na tyle donośnym głosem, by wszyscy obecni usłyszeli:

- Zaczęło się, Hermiono... Za jakiś czas nastąpi to, co nieuniknione...

Teo i Diabeł, którzy wbiegli zaraz za J, zbledli na te słowa.

- Ty chyba nie masz na myśli... ICH - czarnoskóry dał nacisk na słowo "ich".

- Dokładnie o nich mówię... Wrócili tu nie tylko po mnie...

Wtedy Hermiona poczuła kolejną falę bólu, w tym samym momencie, co jej kuzynka. Zsunęły się na podłogę i upadły na kolana. Przed oczami miały tylko jeden obraz - swoich ojców rozmawiających z Poszukiwaczami.

- Oni nas szukają... - wycharkała czarnowłosa i znowu zwymiotowała. Było tego całkiem sporo i wyglądało to ohydnie.

- Nie mogą nas znaleźć... - krzyknęła czekoladowooka, kiedy poczuła piekący ból w płucach. Złapały się z Gill za ręce i wypowiedziały słowa, które zszokowały wszystkich:

- Śmierć i życie, szacunek i pogarda, dziś przedstawmy nieludziom, czym jest najprawdziwsza prawda. Sprowadźmy na nich klątwę wieczną, niech okaże się, co jest stroną bardziej waleczną. Zapisane, niczym niewidzialnym piórem, na pergaminach starych jak świat, przeznaczenie wszystkich, którzy wierzą w lepszy i gorszy świat. Przeszłość i przyszłość złączą się w jedność, a teraźniejszość zniknie i na zawsze pozostanie nieodkryta i nieodgadniona, jakby za dotknięciem diabelskiej siły, wszystko, w co wierzysz, rozpadnie się na małe kawałki, które pochłonie wieczny mrok i cień, lub blask i wieczna chwała, nikt nie umrze, nikt też nie zginie, byleby Magia tej więzi przetrwała. Jeśli tak się nie stanie, zniknie wszystko, w czym do te pory pokładałeś tyle nadziei - i zamilkły patrząc na siebie z tajemniczymi uśmiechami.

- Udało nam się... - odezwała się Julie.

- Udało... - powtórzyła Miona.

Szklistymi oczami zaczęły wodzić wzrokiem po wszystkich obecnych. Rudowłosy i Złoty Chłopiec wyglądali, jakby mieli zemdleć, natomiast Blaise i Nott patrzyli na nie, jak na kosmitki. Uzdrowiciele tylko odetchnęli z ulgą i opuścili pomieszczenie w zawrotnym tempie. W duchu gratulowali tym dwóm dziewczynom - w pewnym stopniu uratowały także ich.

- Skąd znacie przepowiednie, która jest przekazywana tylko w czystokrwistych rodzinach? - zapytał Weasley z niedowierzaniem.

- Nic im nie powiedziałaś, Hermiono - stwierdził Zabini, a wyżej wspomniana kiwnęła głową na potwierdzenie jego słów

- Czego nam nie powiedziałaś, Granger? - warknął zły, że nie wie czegoś o swojej przyjaciółce, Potter.

- Nie odpowiadaj, kuzynko. Ja im wszystko opowiem - zdecydowała brunetka.

- Ale przeżywałyśmy to samo i...

- Pamiętaj, że to ja jestem ta silniejsza emocjonalnie - puściła do niej oczko.

- Nie zawsze... - mruknęła rozbawiona Hermiona.

- Ale częściej, a to już o czymś świadczy.

- Może raczycie nam w końcu wyjaśnić kim jesteście i co to było - pieklił się Ronald.

- Najpierw trochę tu posprzątamy - już ktoś chciał zawołać sprzątaczkę, kiedy J machnęła ręką i pozbyła się wymiocin. - No, to teraz możemy rozmawiać - uśmiechnęła się orzechowooka i usiadła na krześle, które po chwili transmutowała w fotel. - Zadawajcie pytania, ja nie gryzę.

- Mogę się włączyć do rozmowy? - wymamrotał Draco, stojący w progu od samego początku.

- Jasne, siadaj - Gill wyszła z inicjatywą jako pierwsza i ustąpiła mu miejsca.

- To może najpierw powiedz nam kim jesteście i co to wszystko znaczy? - zaproponował spokojny już, Harry.

- Dobrze. Ja, Hermiona, Blaise i Teodor pochodzimy ze starożytnej i zapomnianej przez Hogwart i inne magiczne szkoły planecie, o nazwie Nevis. Są tam trzy rodziny królewskie - Granger, Nott i Zabini. Są także trzy rodziny nadworne - Malfoy, Black i Morgensternów. Istnieje legenda o trzech poprzednich rodach, które obejmowały razem rządy - Emmeraldowie, Callistonowie i Westwertowie. Ich rodziny miały być połączone przez trzy śluby. Jednak panowie i panie, którzy uczestniczyli w wieczorach - kawalerskim i panieńskim, zostali porwani. Mój ojciec - tutaj z niemałym grymasem przeszło jej przez gardło słowo "ojciec" - był w służbie Armii Królewskiej, a moja matka była siostrą głównej królowej Emmeraldów. Miały jeszcze jedną siostrę - Jean - matkę Hermiony, i dlatego jesteśmy kuzynkami. Raphaell, mój kochany tatuś - bąknęła z ironią - nazywał się Granger i miał brata - Dereka. Ten pierwszy jest moim ojcem, drugi, jak się domyślacie, moim wujkiem i tatą Herm. Jeśli chodzi o legendę... Nie wiemy do końca co oznacza, ale brzmi tak: Gdy słońce zajdzie i księżyc wejdzie we władanie tym światem, odnajdą się przedstawiciele trzech prastarych rodzin królewskich - Emmeraldów, Callistonów i Westwertów. Żądni władzy, obudzą swoje mroczne cechy, wejdą w posiadanie wszelkich Insygniów i doprowadzą do zniszczenia Wszechświata. Pozostanie na świecie Grupa Wybranych, której zadanie będzie jednoznaczne - stworzenie nowego, potężniejszego od wszystkich i wszystkiego Mocarstwa oraz zawarcie nowych rodzin, które sami założą. Pozostaną wśród nich dwie kobiety wolne - brunetka i szatynka, które nigdy nie znajdą drugiej połówki i będą rządzić światem przez całą wieczność, aż do samego Końca. Stanie na ich drodze nie jeden wróg i nieprzyjaciel. Zostaną, chcoiażby jutra miało nie być, a ciała ich, wraz z duszami, odejdą w niebyt. Pochłonięte przez mgłę wiecznej niepamięci, zostaną ukarane za nieposłuszeństwo swojemu sumieniu.

- Wiemy już, że przedstawicielami są na pewno moja i Gill rodzicielki, reprezentują Emmeraldów. Teraz trzeba tylko przeanalizować naszą teorię, co do pozostałych rodzin. Moim zdaniem to główna królowa Callistonów i jej kuzyn, Francesqua (czyt.: franczeska) i Loudrey (czyt.: loudrej).

- Natomiast ja myślę, że to Francesqua i jej mąż, Alaugustin. Jeśli chodzi o Westwertów, u nich obie obstawiamy na główną parę królewską - Charlesa (czyt: czarlsa) i Evelinque (czyt.: ewelinkłi).

- A więc, podsumowując, posiadacie najczystszą krew w naszym gronie, razem z Nottem i Zabinim.

- Dobrze to określiłeś, Harry.

- W takim razie jak Mionie udało się to wszystko przed nami ukrywać?

- To był nasz najmniejszy problem - ja mieszkałam na Nevisie, a oni odwiedzali mnie przez wakacje, razem ze swoimi rodzicami. Myślałyśmy wtedy, że to najlepsze czasy, bo to w końcu nastoletnia młodość, ale nie było w tym nic dobrego. Gdy ustały moje kontakty z Malfoyami, Nottami i Zabinimi było coraz gorzej...

- Słyszałem - wtrącił nieśmiało Ron - że w rodzinach arystokratów nie istnieje coś takiego jak miłość. I, że za każdy najmniejszy błąd można oberwać Zaklęciem Niewybaczalnym.

- To prawda. A jako, że należymy do rodzin królewskich, było to bardziej zaostrzone. Gdy kiedyś rozmawiałam o minutę za długo z jedną z koleżanek z Arystokratycznego Przedszkola, matka rzuciła na mnie Cruiatusa. Miałam wtedy 6 lat, ale już byłam odporna na ból.

- Tego samego dnia, ja miałam kolejną lekcję chodzenia prosto. Już wtedy musiałyśmy nosić buty na 2-centymetrowych obcasach i koturnach. Do tej pory pamiętam, jak bolały po tym nogi - zaśmiała się gorzko Hermiona. - I właśnie wtedy oberwałam pierwszy raz od matki. Spadła mi jedna książka, jak się okazało - jedna za dużo. Dostałam Sectumsemprą. Nie ma dnia ani godziny, w której czujemy się tam bezpieczne. Gdy urwał się kontakt ze wszystkimi, dostawałyśmy średnio raz na jeden, dwa dni, a jeśli chciałyśmy poprosić kogoś o pomoc w opatrywaniu ran, rzucali zaklęcia dwa razy mocniejsze, na wszystkie powstałe już rany. Musiałyśmy wszystko robić same. Oczywiście, im usługiwały skrzaty, ale nas to nie dotyczyło. W pewnym momencie nasi rodzice zaczęli częściej wychodzić, byłyśmy mniej pilnowane. Później dowiedziałyśmy się dlaczego - miałyśmy wstąpić w szeregi... - w oczach stanęły jej łzy - w szeregi... - rozpłakała się na dobre, a Julie za nią dokończyła:

- W szeregi wrogów samego Voldemorta. W szeregi Armi Zemsty, która ma na celu wybicie wszystkich mugoli, szlam, i czarodziejów półkrwi. Sam przywódca twierdzi, że znienawidził ich za zaśmiecanie świata nowymi ścierwami, takimi jak Severus, Harry, czy ktokolwiek inny. My tego nie chciałyśmy. Ja jako jedyna ze wszystkich miałam "zaszczyt" - uśmiechnęła se ironicznie - zobaczyć ich przywódcę na własne oczy. Nazywa się Arezjusz Morgenstern. Jeden z członków rodzin nadwornych. Ma niesamowitą władzę i szacunek i ponad 100 tysięcy zwolenników we Wszechświecie. Z czego 65 tysięcy to mieszkańcy Nevis. A tak swoją drogą to na naszej planecie mieszka tylko 500 osób półkrwi, większość to ukrywa i podaje się za czystokrwistych czarodziei.

- O Merlinie - zdołał wykrztusić Harry.

- Dokładnie.

- Jak wy to wytrzymałyście? - zapytał z udawaną obojętnością, za którą krył się smutek, Smok.

- Łączy nas więź silniejsza niż linie krwi. Jesteśmy tak zwanymi w naszym świecie "Krwawymi Siostrami". Gdy jednej się coś stanie, druga czuje i widzi to w tym samym momencie. Jest to momentami uciążliwe, ale przydatne. Już się o tym przekonałyśmy... - popatrzyły na siebie znacząco.

- Czego nam nie powiedziałyście? - zapytał podejrzliwie Blaise, stojący teraz z groźną miną naprzeciwko czarnowłosej.

- Zbyt dobrze nas znasz... - mruknęła szatynka.

- Legenda nie dotyczy tylko Insygniów Śmierci, horkruksów i Insygniów Władzy. Chodzi także o tak zwane Dary Anioła. Ale o nich są już tylko legendy...

- Wy wiecie więcej i nie chcecie nam o tym opowiedzieć! - krzyknął oburzony Zabini, ale został uciszony przez Teo.

- Mogą nam nie ufać. Poza tym, Gill już wszystko mi wyśpiewała...

- Czy to moja wina, że tak lubię drinki?

- A zwłaszcza Cosmo... - zaśmiał się Nott i spoważniał. - Ale nie powiem im, póki nie będziecie gotowe. Zagadką też się nie przejmujcie... - z tajemniczym uśmiechem wyszedł z sali, a za nim reszta.


Już niedługo mieli się dowiedzieć, jaką tajemnicę skrywa w sobie historia Nevis i jej mieszkańców...


___________________________________________________________________________________


I oto pojawiam się z nowym rozdziałem! Na samym początku chciałabym przeprosić Lili Blue, ale, niestety, moje Gadu-Gadu nie chce się ładować, przez co nie możemy rozmawiać :( Dostałam już trzy listy, razem z "wprowadzającym" i jestem przeszczęśliwa! Oby szło tak dalej. Życzę ci wszystkiego dobrego, Weny i sił do życia. Jak tam wakacje? U mnie wspaniale! Pogodziłam się z rodzicami, a oni zabrali mnie na wieeeelkie zakupy i kupiłam sobie (aż, ekhm) dwie rzeczy! Piekną, biało-czarną, cieniowaną sukienkę przed kolano i czarne szpilki z białą podeszwą. Wybieram się w nich na ślub brata i Ilony! To już w listopadzie (w dniu urodzin Grzesia, mojego najkochańszego braciszka na świecie i jednocześnie miesiącu porodu siostry)! Muszę jeszcze wszystko zorganizować, ale trochę krucho z finansami i muszę sięgnąć do mojego tajnego konta na "czarną godzinę". Będzie skromnie, ale fantastycznie (już ja tego dopilnuje :D).

Poza tym, chciałabym zauważyć, że nie komentujecie moich postów, przez co mam smutną minkę. Chociaż i tak bym pisała, nawet jeśli nie miałabym ani jednego komentarza (w końcu piszę nie tylko dla was, ale też dla siebie i takich osób jak Lili Blue, mojego kopa w tyłek (xD), Mrs. M albo mojej siostry, która robi się coraz bardziej marudna (to końcówka szóstego miesiąca, a ona się czuje, jakby już rodziła, heh).

Tak więc, proszę o komentarze i pozdrawiam,

Paula

3 komentarze:

Unknown pisze...

Ogólnie masz bardzo ciekawy pomysł na to opowiadanie ,jeszcze się z takim nie spotkałam. Czasem miałam problemy z połapaniem się, o kim dokładnie piszesz. Np. gdy opisywałaś pocałunek z Severusem, myślałam, że to Gill, a nie Astoria. Nie rozumiem też tego, dlaczego Draco tak dziwi się opowiadaniom dziewczyn, skoro jego rodzina jest wymieniona w tej mieszkającej na planecie Nevis. Chyba doskonale zdaje sobie sprawę jak były one traktowane, prawda? I dlaczego wyzywa Hermionę od szlam, a potem ją przeprasza za to, skoro powinni się znać, w końcu razem się (z tego wywnioskowałam bo mówiłaś o Zabinim Nottcie i Malfoyach) wychowywali. Ale mam nadzieję, że będziesz pisać dalej i wszystko dokładnie się wyjaśni. Z tego, co widzę to bardzo dawno nie dodałaś notki, czy to oznacza, że blog jest zawieszony? Pozdrawiam i życzę weny.

P.S. mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową?


http://slady-cieni-dramione.blogspot.com/

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

Dziękuję za opinię i chodzi o to, że Draco się z nimi nie wychowywał, ot cała tajemnica. On nawet nie zna, albo tak mu się wydaje, że znał kiedykolwiek Hermionę i Gill :)